Wczoraj zamówiłem nowego iPhone’a XS Max 256 GB.
Rok temu o tej porze racjonalizowałem sobie decyzję o rezygnacji z zakupu nowego modelu. Wyglądało to mniej więcej tak:
- Mój—wówczas dwuletni—iPhone 6S Plus nadal w miarę dobrze się trzymał.
- Żadna z wprowadzonych nowości (Face ID, animoji, lepszy ekran) nie była mi niezbędna.
- To pierwsza generacja nowej linii Apple, więc lepiej trzymać było się z daleka.
- W tamtym roku już wystarczająco dużo pieniędzy zostawiłem w Apple Store.
Dziś sytuacja przedstawia się już inaczej. Teraz uzasadniam sobie decyzję o zakupie nowego modelu.
- Niedogodności związane z korzystaniem z trzyletniego telefonu coraz bardziej dają się we znaki. Bateria—mimo stosunkowo niedawnej wymiany—trzyma może z pół dnia (Battery Health wskazuje dziś 90%). Telefon działa też zauważalnie wolniej. Touch ID częściej zawodzi niż działa (może trochę przesadzam — ale zawodzi na tyle często, by mi to przeszkadzało). Czteroletni design już zdecydowanie się opatrzył.
- Osobno, żadna z tych rzeczy nie skłoniłaby mnie do wymiany. Ale wszystkie razem stanowią już całkiem przekonujący argument. Wszak telefon to urządzenie, z którego korzystam najczęściej (nie licząc komputera w pracy). Komfort użytkowania jest więc dla mnie istotny. Czy mógłbym dać 6S Plus kolejny rok?—pewnie tak, ale jestem przekonany, że byłoby to coraz bardziej i bardziej frustrujące.
- Przydałby mi się nowy aparat. Znowu — telefon to aparat fotograficzny, którym wykonuję znakomitą większość swoich zdjęć. Warto, by był dobry.
- Fakt, że ceny produktów Apple są w Hongkongu niższe (i korzystniejsze, jeżeli patrzeć na taki zakup jako udział miesięcznej pensji) niż w Polsce bardzo pomaga.
Tak naprawdę, to ta decyzja była przesądzona już rok temu. Towarzyszyło temu postanowienie, że do tego czasu nie będę robił żadnych innych kosztownych zakupów (taki „kontrakt z samym sobą”).
To znaczny wydatek sam w sobie—zacząłem więc przeznaczać część miesięcznych oszczędności na ten cel. Było—i jest—dla mnie ważne, aby takich dużych zakupów nie robić impulsywnie. Przemyślenie decyzji na długo przed zakupem i regularne odkładanie pieniędzy do skarbonki to bardzo dobry sposób na trzymanie wydatków pod kontrolą. I na zatrzymanie wszelkich chwilowych zachcianek zanim zdążą zrujnować twój budżet.
Michał Szafrański — Ford Mustang, czyli jak spełniłem kosztowne marzenie:
Warto za to uczyć się odraczania nagrody i fundowania jej środkami, które już posiadamy. Pieniędzmi, które już zarobiliśmy, a nie kredytami konsumenckimi i pożyczkami. Najpierw warto zrealizować priorytetowe działania, a dopiero później – z nadwyżek – finansować fanaberie, o ile nie uszczuplają one w znaczący sposób oszczędności.
Pełna zgoda! Przy okazji: wygląda na to, że we wrześniu oszczędni trochę szaleją (choć ja operuję kwotami o co najmniej rząd wielkości mniejszymi niż Michał) ;)
No i jeszcze jedno. Dobrze jest przemyśleć własne priorytety i nauczyć się oszczędzać na rzeczach mniej istotnych, by móc wydawać pieniądze na rzeczy dla nas ważne. Telefon jest dla mnie czymś takim (już sama częstotliwość korzystania z niego stawia go ponad wiele innych zachcianek).
Dobrze jeżeli oszczędzanie na czymś idzie w parze z oszczędzaniem na coś.
Za tydzień być może opiszę tu swoje pierwsze wrażenia z korzystania z iPhone XS Max. O ile wcześniej nie wbiję sobie do głowy, że to nie jest blog o Apple.
—
Przy okazji: trzymajcie za mnie kciuki — do Hongkongu właśnie zbliża się najsilniejszy tajfun w tym roku!
Dołącz do dyskusji