Rób to, co sprawdza się u Ciebie. Jesteś swoim własnym najlepszym doradcą finansowym – tak mogę podsumować myśl przewodnią dwóch kolejnych rozdziałów Finansowego Ninja.
W poprzednich wpisach nie do końca zgadzałem się z opisywanymi korzyściami z automatyzacji finansów (rozdziały pierwszy i drugi), czy z pewnymi wyliczeniami i metodami prowadzenia budżetu domowego (rozdziały trzeci i czwarty).
Z rozdziałem piątym mam ten problem, że tam za bardzo nie ma z czym dyskutować. Michał opisuje działanie różnych produktów bankowych i ubezpieczeniowych – a te jakie są, każdy widzi. Na szczęście rozdział szósty zapewnia dobry temat do dyskusji: na czym warto oszczędzać?
Zasada ograniczonego zaufania
Jest jedna rzecz, którą warto uzupełnić jeszcze w rozdziale piątym. Na stronie 286 Michał pisze o doradcach finansowych:
Za każdy pozyskany produkt inwestycyjny, ubezpieczenie, kredyt konsumpcyjny czy hipoteczny bądź uruchomioną kartę kredytową doradca otrzymuje wynagrodzenie w ustalonej wysokości (…)
Instytucje finansowe konkurują o klientów m.in. wysokością prowizji płaconej doradcom. Doradca z góry wie, jaką prowizję dostanie za sprzedaż konkretnego produktu finansowego, i pokusa maksymalizacji korzyści jest duża.
To samo dotyczy ROR-ów, kont oszczędnościowych, lokat i innych produktów finansowych, do których linki afiliacyjne można znaleźć m.in. na blogach finansowych (także na Metafinansach). Działa to na takiej samej zasadzie – autor dostaje prowizję za każdego „przyprowadzonego” klienta. Ten ostatni nie ponosi żadnych dodatkowych kosztów, ale…
No właśnie, „ale”… Tu banki też konkurują wysokością prowizji wypłacanej partnerom. Zdarza się, że konto, które ma gorsze warunki powiązane jest z wyższą prowizją niż konto, które ostatecznie bardziej będzie się opłacać klientowi.
Dlatego po stronie autorów tak ważna jest transparentność i uczciwość. A po stronie czytelników i klientów – zasada ograniczonego zaufania. I tu się z Michałem jak najbardziej zgadzamy:
Zapamiętaj, że nikt nie jest w stanie zastąpić Cię na stanowisku strażnika finansów osobistych. Finansowy ninja dobrze wie, że pierwszym i najlepszym doradcą finansowym jest on sam – i tylko siebie powinien słuchać. (s. 287)
Choć oczywiście inne konsekwencje ma wzięcie nietrafionego kredytu hipotecznego na kilkadziesiąt lat, a inne lokaty na trzy miesiące. W każdym razie, zanim posłuchasz czyjejś rady odnośnie tego jak postępować z własnymi pieniędzmi, odpowiedz sobie za każdym razem na kilka pytań:
- Czy mam dobry powód by ufać tej osobie?
- Czy skorzystanie z tego produktu jest zgodne z moimi celami finansowymi?
- Czy na pewno tego potrzebuję?
- Czy sam wszystko policzyłem i mam pewność, że w mojej sytuacji ten produkt się sprawdzi/opłaci?
- Czy rozumiem na jakiej zasadzie działa ten produkt lub inwestycja?
Jeżeli na wszystkie odpowiesz „tak”, to jesteś w domu.
To warto przejmować się drobnymi oszczędnościami czy nie?
Dużo lepsze rezultaty finansowe osiągniesz, jeśli skupisz się na dużych wygranych. Jedna spora oszczędność może dać więcej korzyści niż odmawianie sobie przez całe życie codziennych przyjemności. Dużo więcej zarobisz, przykładając się do jednorazowego negocjowania ceny kupowanego mieszkania i obniżenia jej o 100 tys. zł, niż rezygnując z picia kawy na mieście do końca życia. (s. 306)
Ci, którzy krytykują ideę oszczędzania, będą Cię przekonywać, że odmawianie sobie małych wydatków jest bez sensu. Jeśli spojrzysz na to równie krótkowzrocznie co oni – to tak, mają rację. Nie biorą jednak pod uwagę długofalowych konsekwencji (…) Kawa, ciasteczko (…) – na to wszystko również zasługujemy, ale wydatki te sumują się do wyższych kwot, ograniczających inne możliwości. (s. 310)
To jak to w końcu jest? Oszczędzać na tej kawie, czy nie zawracać sobie głowy takimi drobiazgami i zamiast tego skupić się na „dużych wygranych”?
Jestem zdania, że zdrowe finanse osobiste to takie, gdzie jest miejsce na przyjemności – ale nie ma miejsca na rzeczy niepotrzebne. To, gdzie postawisz granicę między potrzebnym, a niepotrzebnym, między przyjemnością, a głupim impulsywnym zakupem – to już zależy wyłącznie od Ciebie.
Poprzez eliminowanie niepotrzebnych wydatków – także tych kaw i fast foodów na mieście – oszczędzamy drobne kwoty. Odnosząc „małe zwycięstwa” w domu oszczędzając energię (np. poprzez kontrolowanie trybu stand-by), wodę (prysznice zamiast kąpieli), czy ogrzewanie (dużo przykładów tutaj) – dokładamy po kilka, kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie do salda naszych oszczędności.
Mało? Patrząc krótkowzrocznie – tak. Ale uwzględniając czas, uwzględniając działanie procentu składanego – nawet małe oszczędności mogą na koniec okazać się dużą wygraną.
Przeanalizuj swój budżet. Jakie wydatki są w nim niepotrzebne? Gdzie możesz sobie pozwolić na oszczędności? Jakie obszary i metody oszczędzania najbardziej Ci pasują i najlepiej się u Ciebie sprawdzają?
Sposoby na skutecznie oszczędzanie są różne. Każdy musi sam wybrać te, które najbardziej mu pasują. Właśnie w taki sposób należy czytać nie tylko tę książkę, lecz także pozostałe dotyczące finansów osobistych, jak również blogi finansowe. (s. 309)
To stwierdzenie w książce pojawia się zdecydowanie za późno. To powinny być pierwsze słowa wstępu.
Z drugiej strony, przez lekturę Finansowego Ninja zaczynam mieć problem ze stwierdzeniem, że jesteśmy swoimi najlepszymi doradcami finansowymi i nikt nie zadba o nasze pieniądze lepiej niż my sami.
Jeżeli by tak było, to skąd długi? Skąd potrzeba książki, która pomoże uporządkować domowe finanse?
Gdzieś musi być granica między „rób, co uważasz za stosowne u siebie” a „rób tak, jak mówią ci, co już przez to przechodzili”. Wciąż zastanawiam się, gdzie jest ta granica
Bo to chodzi o zdrowy rozsądek. Wielu ludziom (nie tylko w Polsce) go po prostu brakuje. Napalając się na nowy telewizor i sięgając po chwilówkę czy gotówkową pożyczkę poprzez aplikację w telefonie nie postępujemy rozsądnie…
Rozdział numer 9 :-) U Michała na blogu bywało już ostro (komentarze pod artykułem o Loterii Paragonowej), ciekaw jestem Twojej opinii.
Haha, tak — sam bardzo czekam, aż dojdę do 9. rozdziału. Coś czuję, że przy moich poglądach na podatki może się wywiązać z tego ciekawa dyskusja ;)
Hej Krzysztof,
Dzięki wielkie za kolejną polemikę. Myślę, że tym razem za bardzo wyrwałeś z kontekstu cytat ze strony 310, przez co sprawia wrażenie jakby stał w sprzeczności z poprzednim. Nie stoi.
Kilka zdań wcześniej – także na stronie 310 – są takie zdania, które nadają szerszy kontekst i tłumaczą dlaczego mikrooszczędzanie też jest ważne:
„Słyszysz zapewne, że drobne, codzienne oszczędności nie służą budowaniu zamożności. (…) Wszyscy „specjaliści od niebogacenia się” ignorują pozytywne skutki uboczne mikrooszczędzania. Podstawowym celem takiej ascezy jest wdrożenie prawidłowych nawyków i kształtowanie silnej woli oraz prawidłowej postawy życiowej. Firmy napędzają konsumpcjonizm, próbując nam wmawiać – czasami bardzo skutecznie – że kolejny przedmiot lub gadżet uczynią nas wyjątkowymi. To nieprawda. Oczywiście nie ma nic złego w kupowaniu błyskotek, o ile są one dla Ciebie ważne. Częściej jednak modne gadżety nie są nam potrzebne do życia i uszczuplają oszczędności, co – summa summarum – pogłębia kłopoty finansowe i oddala od realizacji celów.”
Nawyk oszczędzania i konstruktywnego odmawiania sobie – to coś co warto wykształcać. W tym jest więcej celów niż tylko finansowe.
Dłuższy wątek i pewnie długo by rozmawiać. Obiektywnie:
– Więcej oszczędzimy na dużych zakupach i ma to dużo większe skutki finansowe niż mikrooszczędzanie.
– Mikrooszczędzanie też warto realizować – cele tutaj wykraczają poza finansowe.
To tak tytułem uzupełnienia. ;-)
Pozdrawiam
tzw mikooszczędności nie są istotne kiedy stosuje się wzór który przedstawiłem u siebie na blogu tj. dochód – oszczędności = wydatki.
Cala ta dyskusja i polemika z jakze wspaniala ksiazka jest malo co warta z jednego prostego powodu. Osoba zarabiajaca 1000pln/mies jest w stanie oszczedzic 1000pln/mies i ani grosza wiecej. Bogaci ludzie nie oszczedzaja bo postawili na strone dochodowa. Widzialem jak ludzie traca bezpowrotnie godziny swojego czasu na oszczedzenie 10pln na pradzie czy rachunku za komorke zamiast w tym czasie nauczyc sie angielskiego czy czegos innego i zminic prace na 2x lepiej platna. W tym co napisalem jest duzo uproszczen, ale mam nadzieje, ze idea jest do zalapania. Na miejscu czytelnikow bloga Michala nie sluchalbym go nic a nic tylko probowal powielac pewne idee. Np. stac sie autorytetem samozwancem i wydac ksiazke, na ktorej marza jest gigantyczna.
Jesteś złośliwy zupełnie bez powodu. Jeślibyś słuchał Michała uchem, a nie brzuchem, to byś zauważył, że nawet w jego kursie o wychodzeniu z długów pojawia się stwierdzenie, że najlepszym sposobem na oszczędzanie jest zwiększanie zarobków… Plus chyba z tysiąc razy na blogu i w komentarzach, również tych w mediach.
Nie przyszło Ci również do głowy, że wiele osób niekoniecznie ma ochotę na zdobywanie bogactwa? Na zmiany pracy na „2x lepiej płatne”? Na pościg za coraz to większymi pieniędzmi?
Znam wiele osób, których nie można nazwać bogatymi. Ale są to osoby bardzo szczęśliwe w życiu, również ze względu na wybór zawodu z powołania (nauczyciel, fryzjerka, naukowiec).
Wiedza o tym, jak gospodarować pieniędzmi, żeby troszkę lepiej żyć? Jak najbardziej! Tym bardziej, że takie podstawy jakie przedstawia Michał w swojej książce, powinny być obowiązkową lekturą na zakończenie np. gimnazjum.
„Bogaci ludzie nie oszczędzają”? Kolejna bzdura. Znam kilka bogatych osób i mają znacznie lepsze nawyki finansowe ode mnie. Dlatego są bogate.
A z kolei ludzie, którzy stają się bogaci nagle, samymi pieniędzmi zdobytymi np. w wyniku kariery sportowej czy wygranej w lotto, bez odpowiednich nawyków, często bardzo szybko lądują na dnie, co zresztą również opisuje Michał w swojej książce.
Przyznam bez bicia, ze na blogu Michala nie bylem. Za to przesluchalem wszystkie jego podcasty i mniemam, ze ze zrozumieniem. Tylko o powaznym zarabianiu kasy brak informacji. Bo umowmy sie, ale podcast z wlascicielem inpost nalezy traktowac jako folklor. Caly pomysl dot nieruchmosci na wynajem jako wysoce kapitalochlonny jest nie trafiony dla przecietniaka. Nawet ten z ostatniego podcastu. Malo kogo stac nawet na 2 mieszkania na wynajem jak zarabia 2000pln, ale za to stac go na poszezenie kompetencji zalozenie biznesu, a z zysku finansowanie rozwoju tak aby po kilku latach miec duza firme. Tylko Michal o tym nic nie wie bo w podziale Kyiosakiego jest zaledwie profesjonalista – nie ma systemu biznesowego.
Zlosliwy nie zamierzalem byc, wiec przepraszam. :) Odnies sie prosze do tego co pisze, a nie do mnie osobiscie. Moge miec inne zdanie.
Przeczytaj to co napisalem i wyciagnij prosty wniosek: „poswiec czas na rozwój kompetencji a nie robienie pseudo oszczednosci”.
Nie nalezy myslic dobrych zwyczajow finansowych z pseudo oszczednoscia czesto (choc nie jedynie) propagowana przez Michala. Pieniadze trzeba umiec zarabiac i umiec wydawac.
A co do bycia szczesliwym, czy Michal lub ten blog nazywa sie „szczesliwy ninja”? Zakladam, ze i tu i u Michala pojawiaja sie ludzi z prosta koncepcja „chce wiecej kasy”. Smieszy mnie to jak w dyskusjach o kasie zaraz pojawiaja sie argumenty o szczesciu.
Co do bogatych sportowcow – ich bogactwo nie bierze sie z pracy nad dochodami, a w pewnym sensie z przypadku. Np. pilkarze – szkola sie w tym jak swietnie grac w pilke i sa w tym swietni. Jakby w ciagu 20 lat kariery zawodowej szkolili sie z tego jak zarabiac pieniadze to zarabialiby je do smierci. Tutaj kariera sie konczy, nawykow brak, wiedzy finansowej brak i jest klops. BTW: Ani ja ani Michal nie jestesmy zawodowymi sportowcami zarabiajacymi miliony wiec zadne z nas autorytety. Roznica jest taka, ze ja nie lansuje sie na autorytet i nie napisalem ksiazki.
BTW: Co mnie obchodzi, ze sportowcy wybitni czy zwyciezcy na loteri przepuscili kase? To jest scenarusz tak malo prawdopodobny, ze kazda minuta myslenia o tym to strata czasu. W ogole co mnie obchodzi, ze ktokolwiek przepuscil kase? Nie lepiej patrzec na tych co zarabiaja bardzo dobrze jak np. Michal i jak oni to robia? Jak dla mnie zarobic banke czy wiecej w rok jak Michal bedac profesjonalista to full respect. Na to sie patrz, a nie na to co Michal wypisuje w ksiazce.
Aaa, to insza inszość, skoro bloga nie znasz. Zatem: blog Michała nazywa się „Jak Oszczędzać Pieniądze”, a nie „Jak Zarabiać Wielką Kasę i Zostać Milionerem”. I pierwsze artykuły zaczynały od samych podstaw, od tego ile oszczędności daje prysznic zamiast wanny, ile kosztują żarówki LED i tak dalej.
I dobrze, że zaczynały się od podstaw, bo dzięki temu blog trafił do setek tysięcy osób (bodajże 4 miliony Polaków było przynajmniej raz na blogu Michała).
Bo wbrew temu, co możnaby myśleć, większość tzw. zwykłych ludzi chce po prostu spokojnie i godnie przeżyć swoje życie, a nie zakładać spółek i zostawiać milionerami. Michał idealnie wstrzelił się w rzeczywistość z tym blogiem.
Co do Twoich stwierdzeń, że należy powiększać swoje kompetencje, bo za tym idzie wzrost dochodów – pełna zgoda, przecież to oczywiste!
Ale musiało istnieć zapotrzebowanie na profesjonalnie prowadzony blog o gospodarowaniu pieniędzmi, skoro Michałowi udało się osiągnąć sukces o takiej skali.
Pozdrawiam!
PS. Poczytaj bloga, jest naprawdę dobry: http://jakoszczedzacpieniadze.pl/spis-tresci
Zmierzam do tego, ze teza jest blednie postawiona. Po co oszczedzic 500 jak w tym czasie mozna zarobic 1500. Tak mysla ludzie, ktorzy z pieniedzmi nie maja problemu – tak jak napisales „maja dobre nawyki finansowe”. Oczywiscie latwiej i bezpieczniej skupiac sie na zarowkach ledowych i poborze pradu jak wyjsc ze strefy komfortu i robic cos wiecej. Dla ciebie podnoszenie kompetencji to oczywista oczywistosc. Dla mnie tez, a ludzie kupuja ksiazke jak oszczedzac. Moze wreszcie ktos im powie, ze od strony oszczedzania limitem jest dochod, a od storny zarabiania nie ma limitu.
PS1: Bloga nie zamierzam czytac. Wole poswiecic czas na strone dochodowa.:)
PS2: Marcin za to widze, ze ty masz fajnego bloga
PS3: Czy wszyscy tu dyskutujacy maja blogi oprocz mnie? :)
Odp PS3: nie wszyscy ale sporo ;)
Natomiast co do samej tezy nie jest ona błędna. Po prostu dotyka innego aspektu życia. Oszczędzanie nie jest sposobem na bogactwo jako takie (choć osobiście uważam że wydawanie mniej niż się zarabia to bogacenie się). Jeśli wydajesz 2000 miesięcznie zarabiając 2000 miesięcznie to masz zero. Jeśli zgodnie z Twoją teorią zmienisz pracę i zarobisz 4000 miesięcznie, wydając wciąż 2000 to masz co miesiąc ekstra 2000. Ale jeśli dzięki oszczędzaniu wydasz co miesiąc 1500 zamiast 2000 to przy zarobkach 4000 masz ekstra 2500 miesięcznie. Teraz pytanie: czy 2000 to więcej czy mniej niż 2500?
Myślę, że załapałeś do czego zmierzam. Sam wiem że oszczędzanie dużo daje, bo dzięki kupieniu sprzętu z klasą energetyczna A+/A++ zamiast B to płacę rachunki za prąd mniejsze niż moi znajomi. I to mimo klimatyzacji w domu. Z kolei jeśli zamiast się kąpać w wannie weźmiesz prysznic to nie dość, że (zapewne) wydasz mniej na wodę to jeszcze zyskasz trochę czasu, który możesz poświęcić na samodoskonalenie się i zwiększanie przychodów. Czyli sytuacja win-win…
W ost podcast Michal wylicza, ze jego roboczogodzina jest warta okolo kilka set pln. Dajmy na to, ze 300. Domyslam sie, ze jak Michal kupuje lodowke to robi to w 10min bo jak bedzie ja wybieral 2h to nie zarobi 600pln a oszczedzi 100pln.
Prawda jest taka, ze w oszczedzaniu trzeba zachowac zdrowy rozsadek i czuc albo liczyc calkowity dlugofalowy koszt.
Jest jeszcze jedna rzecz: czy zawsze pracujesz? Czy jeśli dzisiaj spędzisz na czymś 10 minut i wydasz np 20% więcej to czy przez zaoszczędzoną na szukaniu tańszej opcji godzinę zarobisz więcej niż te 20%?
Wszędzie trzeba zachować zdrowy rozsądek, jednak najczęściej lodówki i telewizory ludzie wybierają godzinami, natomiast kredyty biorą w przysłowiowe 10 minut, włącznie z tymi we frankach. I co jest lepsze?
Przeceniasz procent składany. Przy oszczędzaniu na depozytach to raptem 3% minus inflacja ;)