Pierwszy na Metafinansach pełny raport wydatków. Znajdziesz tu mój szczegółowy rejestr kosztów życia w grudniu 2014. Ale na samych liczbach się nie skończy – tak naprawdę, to od samych kwot ważniejsze są wnioski i plan działań na przyszłość.
Jak przygotować własne zestawienie finansowe? Jakich prawidłowości szukać w tych liczbach? Jak je analizować? Ten artykuł to próba zmierzenia się z konkretnymi liczbami i konkretnymi wydatkami.
To mój pierwszy pełny raport kosztów, który publikuję na Metafinansach. Widać po nim, że mój budżet nie jest idealny. Nie wszystkie swoje cele jeszcze osiągnąłem. Jest miejsce na poprawę – i bardzo dobrze!
Ten tekst jest zatem także pewnym przykładem na to, jak można wykonać pierwszy krok do uzdrowienia swoich finansów i ograniczenia wydatków w wybranych kategoriach.
Po co publikuję ten raport?
Jest kilka powodów.
Mam wrażenie, że wszyscy możemy na tym zyskać i nauczyć się czegoś cennego.
To przede wszystkim pewne publiczne zobowiązanie. Jednym z najlepszych sposobów na dochowanie swoich postanowień to wystawienie ich na publiczny widok. Gdy powiesz kilku osobom o swoich celach, to potem głupio będzie Ci się z tego wycofywać :). Pokazując tu swój pełen raport kosztów zyskuję więc dodatkową motywację do tego, aby trzymać swoje wydatki w ryzach.
Mój raport nie jest idealny. Z jednej strony trochę się tego obawiam. Bo to w końcu blog o finansach, więc jego autor powinien mieć z definicji wszystkie swoje wydatki pod kontrolą. Cóż – ja nie zawsze mam. Coś gdzieś czasem umyka. Zostało mi jeszcze co najmniej kilka obszarów, gdzie przede mną jeszcze sporo pracy. Ale – z drugiej strony – to dobrze.
Nie chcę by ten raport był tylko bezrefleksyjnym przeklejeniem szeregu liczb, suchym zestawieniem moich wydatków. Nie. Nie chcę też, aby publikowane liczby stanowiły dla Was w jakikolwiek sposób punkt odniesienia – że tyle należy wydawać na to, a tyle na to. Też nie o to chodzi.
Chcę, aby przede wszystkim był to zapis procesu poszukiwania wycieków z portfela i ich tamowania jeden po drugim. Mam nadzieję, że moje analizy i działania będą dla Was pewną inspiracją oraz będą przykładem na to jak krok po kroku można przejmować kontrolę nad swoimi finansami.
W każdym kolejnym raporcie będę przyglądał się konkretnemu wycinkowi budżetu, każdy raport będzie miał swój „motyw przewodni”. Raz będzie to ustawianie limitów w poszczególnych kategoriach, innym razem śledzenie trendów czasowych, a jeszcze kiedy indziej szukanie progów bezpieczeństwa finansowego. Taki mam plan i wierzę, że wyjdzie z tego kawał praktycznej wiedzy.
To jest dla mnie pewien eksperyment. Bardzo liczę na to, że się on powiedzie i będzie dla Was przydatnym studium pewnego (dość konkretnego i specyficznego) przypadku. Jestem ogromnie ciekaw o o tym myślicie! Konkretne liczby pojawiają się tu po raz pierwszy od dłuższego czasu – tym bardziej mam wielką nadzieję na pozytywny odbiór tego pomysłu :). Swoje pełne koszty publikuję więc z dużym optymizmem, ale jakieś obawy gdzieś mi się jednak po głowie kołaczą. Wszak pieniądze to nadal kontrowersyjny temat.
Dlaczego tylko koszty? A gdzie przychody?
Skoro już o kontrowersjach… Przychodów tu nie będzie. Z kilku powodów.
Pierwszy jest jak najbardziej osobisty. Po prostu nie czułbym się komfortowo dzieląc się tu takimi danymi.
Drugi jest pragmatyczny. Jednym z moich źródeł dochodu są umowy o pracę. A tam mam klauzule o zachowaniu kwoty wynagrodzenia w poufności. Więc nawet gdybym chciał się dzielić tymi liczbami, to i tak miałbym związane ręce. Po prostu nie mogę tego zrobić – za złamanie umowy groziłyby mi dużo gorsze rzeczy niż nieprzychylny komentarz na blogu ;).
Na podobnej zasadzie nie będę publikował tu kwot płaconych przeze mnie podatków. Po tym bardzo łatwo byłoby dojść do przynajmniej przybliżonej kwoty dochodów :).
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Ogólny kontekst i założenia
Zanim przejdę do konkretnych liczb jeszcze kilka zastrzeżeń i uwag. Tak abyście mieli pełny obraz skąd się te kwoty biorą, co znaczą, jakie wnioski można z nich wyciągać, a jakie byłyby już nieuzasadnione i zbyt daleko idące.
Wszystkie wydatki, które tu widzicie, ponoszę w określonym kontekście. Mieszkam w Trójmieście, w niewielkiej wynajmowanej kawalerce. Prowadzę jednoosobowe gospodarstwo domowe, nie mam dzieci ani żadnych innych osób na swoim utrzymaniu. Nie jestem też na niczyim utrzymaniu :). Poza kartą kredytową nie korzystam z żadnych produktów kredytowych (w tym z kredytu hipotecznego – nie kupiłem jeszcze żadnego mieszkania).
To stosunkowo specyficzna sytuacja. Dlatego jeszcze raz przestrzegam przed odnoszeniem poniższych liczb do siebie. Nie taki jest cel tego zestawienia. Kwoty wydatków to tylko ilustracja pewnych zjawisk. Same liczby nie są ważne – ważne jest to, co będę z nimi robił.
I jeszcze jedno. Tak jak wspomniałem, nie uwzględniam tu swoich podatków (które ponoszę przede wszystkim w związku z prowadzeniem działalności gospodarczej). Normalnie w każdym miesiącu doliczam tę kwotę do sumy swoich kosztów. To jedyna różnica między moim „prywatnym” raportem kosztów, a tym publikowanym tutaj.
No i „oczywista oczywistość”, ale dla spokoju ducha muszę ją tu zamieścić. Raport jest opracowany bez żadnego „kolorowania” zamieszczonych w nim liczb. Każda wartość zapisana jest uczciwie i dokładnie tak, jak pokazuje mi to moje zestawienie w Microsoft Money. Uczciwe zmierzenie się z własnym budżetem bywa bolesne – zwłaszcza gdy widzimy duże wydatki w niewygodnych dla nas kategoriach. U mnie też kilka takich momentów będzie.
Grudzień to nie jest typowy miesiąc
Grudzień to przede wszystkim Święta, prezenty i noworoczne przygotowania. To tradycyjnie miesiąc podwyższonych wydatków. Nie jest to może najlepszy punkt wyjścia dla analizy budżetu – ale, hej! – kiedyś trzeba zacząć. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałbym łapać się stwierdzenia „przecież grudzień jest taki nietypowy” jako wymówki przed analizą swoich finansów. Można zacząć w każdym momencie! – i tak właśnie teraz robię.
Tym niemniej, warto być świadomym tych ograniczeń. Grudniowy budżet będzie więc trochę skrzywiony w stronę wyższych wydatków na jedzenie, alkohol i doważony jednorazowymi wydatkami na prezenty.
Wydatki w grudniu 2014: razem 4573,02 zł
Okej, to już chyba cały komplet zastrzeżeń, uwag i przestróg. Możemy w końcu przejść do konkretnych liczb :).
Swoją strukturę wydatków będę przedstawiał punkt po punkcie – według moich głównych kategorii wydatków. Poszczególne tabele to wycinki zestawienia zbiorczego, które robię w Excelu na podstawie danych z Microsoft Money.
Księgowości nie robię sobie sam. Zlecam to biuru rachunkowemu. Ta kwota jest więc ceną za pewność, że wszystkie rozliczenia z urzędami są załatwione, są dobrze policzone, są na czas – i że o niczym nie zapomniałem.
Jedzenie i napoje to kategoria, w której mam zdecydowanie dużo do zrobienia. Tu przede wszystkim będę koncentrował swoje wysiłki. Złe jedzenie i jedzenie za dużo to droga do dużego brzucha i chudego portfela.
Przede wszystkim powinienem ograniczyć wydatki na śmieciowe jedzenie. Dlatego wśród podkategorii wyróżniłem fast food. Te wydatki chcę szczegółowo śledzić i stopniowo zbijać do jak najmniejszych kwot. To bardzo ważne, by kategorię na której nam zależy – wyodrębnić i dokładnie obserwować.
Gdy uporam się już z tym, warto będzie przyjrzeć się jedzeniu na mieście (w tę podkategorię wchodzą wszelkie niefastfoodowe restauracje, jak również kawiarnie, cukiernie i wszelkie inne lokale gastronomiczne).
Przypuszczam, że i wydatki jedzenie w domu dają miejsce dla jakichś rozsądnych cięć. Ale zanim cokolwiek będę tu przesądzał, poczekam do zestawienia styczniowego. Wtedy będę wiedział jakie są moje wydatki na żywność w bardziej „typowym” miesiącu.
Internet to mój abonament w UPC i to kwota, która nie zmienia się z miesiąca na miesiąc.
Telefon to mój abonament komórkowy w Play – tu zdarzają się wahania plus-minus kilka złotych.
W tej kategorii wydatków powinienem sobie zanotować przede wszystkim jedno spostrzeżenie: może warto zadzwonić do UPC i zapytać o jakiś tańszy pakiet lub promocję.
Czynsz spółdzielni zmienia mi się sezonowo – w okresie grzewczym zawiera w sobie koszty centralnego ogrzewania, stąd dość wysoka kwota jak na niewielką kawalerkę.
Utrzymanie to w tym miesiącu wydatki związane z uzupełnianiem chemii gospodarczej i zakup kilku nowych naczyń. W styczniu wydatków w tej kategorii nie będzie wcale lub będą one znacznie niższe. Oczywiście – o ile nie zdarzy się nic nieprzewidywanego.
Świąteczno-noworoczne wyprzedaże – dobra okazja, by trochę przewietrzyć szafę. Nieco ponad 150 złotych, więc raczej nie szalałem.
O i tutaj zdecydowanie mam się z czego tłumaczyć!
Ta zawrotna suma na alkohol ma swoje źródło w dwóch rzeczach. Po pierwsze – Sylwester. Świętowanie nadejścia Nowego Roku pochłonęło około 1/3 kwoty z tej podkategorii. A reszta? Reszta to koszt zrobienia sobie zapasów wina – nie tylko na grudzień, ale też na najbliższe miesiące. Znowuż okazuje się jak mało reprezentatywnym miesiącem jest grudzień – w styczniu wydatki w tej kategorii będą zdecydowanie mniejsze.
Tu jestem Wam winny jeszcze jedno wyjaśnienie. Wprawdzie posiadam samochód, ale… nie korzystam z niego zimą! Gdy drogi robią się białe to od razu przesiadam się na rower i w ten sposób docieram codziennie do pracy. Samochód wówczas zazwyczaj garażuję.
To trochę niestandardowe… :) Latem, gdy wszyscy wyciągają rowery, ja poruszam się głównie samochodem. Zimą, gdy pozostali chowają rowery do piwnicy, ja robię z niego swój główny środek transportu.
Oszczędzam sobie w ten sposób stresu jeżdżenia po ośnieżonych drogach, porannego skrobania szyb, a także wydatków związanych z kompletem opon zimowych. No i na jakiś czas odpadają też wydatki na paliwo – stąd w grudniowym zestawieniu kosztów korzystania z samochodu jedynie 10 zł na parkowanie (czyli tak naprawdę zasilenie konta SkyCash tą kwotą).
„Niestety” zima nas w tym roku w Trójmieście nie zaszczyciła na długo. Do momentu, w którym to piszę (połowa stycznia), śnieg leżał u nas w sumie może jakoś z tydzień. Poza tym – temperatury na plusie. I to całkiem solidnym, jak na środek zimy: +6, +8, czy nawet +10 stopni! W związku z tym całkiem możliwe, ze w styczniowym budżecie jednak pojawi się koszt tankowania.
Z transportu publicznego korzystam stosunkowo rzadko. Zwłaszcza, jeżeli mają to być podróże w granicach Trójmiasta. Wtedy najczęściej wybieram rower.
Inną sprawą są podróże służbowe. Takich w grudniu miałem kilka. Ich koszt uwzględniam w swoim budżecie, nawet jeżeli jest to później rekompensowane przez pracodawcę czy też po prostu wliczone w cenę usługi, która wymaga dojazdu.
Czasami zazdroszczę tym, którzy mogą po prostu wziąć golarkę i w domu samemu ostrzyc się na zero :).
I kolejne przykłady na nietypowość grudnia. Wydatki na prezenty i ostatnie datki związane z dobroczynnością. Ale tu akurat kolejny miesiąc nie będzie się znacząco różnił. W styczniu jest WOŚP, a także kilka okazji, które wiążą się z wręczaniem prezentów.
Wnioski
Pod każdą kategorią starałem się zapisać pierwsze wnioski i spostrzeżenia, które mam w związku kwotami, które pojawiają się przy poszczególnych pozycjach. To, co można zrobić już na tym etapie (Twojego pierwszego zestawienia domowych finansów), to starać się wyłapać kategorie, gdzie wydatki są szczególnie duże. Takie, które Cię zaskoczyły w jakiś sposób – tym, że w ogóle są lub tym, że są akurat w takiej wysokości.
Następne pytanie, które warto sobie w związku z tym zadać to: czy są to wydatki jednorazowe/sezonowe, czy może sygnał bardziej długotrwałego problemu. W ten sposób udało mi się zidentyfikować dwie kategorie z nienaturalnie wysokimi wydatkami, ale jednorazowymi – prezenty i alkohol. No i jeden problem, który jest systemowy, długoterminowy – fast food.
Dzięki swojemu zestawieniu wiem więc, gdzie jest problem. Wiem, że mam realny wpływ na wysokość wydatków w tej problemowej kategorii (nie jest to wydatek stały). Teraz muszę opracować plan redukcji kosztów i zabrać się do działania.
Jest jeszcze miejsce na najważniejszy wniosek ogólny: mimo tego, że grudzień był miesiącem zwiększonych wydatków, to te i tak były niższe niż dochody. Czyli w takim najbardziej ogólnym ujęciu – jest dobrze.
Poza tym na razie bardziej szczegółowe wnioskowanie jest mocno ograniczone. Mamy dane z tylko jednego miesiąca – i na domiar złego jest to akurat niezbyt reprezentatywny grudzień. Dopiero zestawiając to z kolejnymi miesiącami będzie można odkryć trendy – jak zmieniają się poszczególne wydatki, które są stałe, które zmienne, a które zupełnie jednorazowe.
Taka diagnoza sytuacji i zapisanie wszystkich swoich miesięcznych wydatków to też dopiero pierwszy krok. Kolejnym będzie zaplanowanie wydatków – czyli próba ustawienia sobie limitów w poszczególnych kategoriach. Ale tu znowu grudzień nie jest najlepszą bazą do takich operacji.
Ale nieprzypadkowo raport grudniowy publikuję akurat w tym momencie. Za kilka dni będę miał podsumowanie swoich wydatków w styczniu 2015. Zatem już niedługo będę mógł zaprezentować kolejny raport wydatków – oczywiście o ile wyrazicie zainteresowanie takim typem tekstów na Metafinansach.
Dajcie mi proszę znać w komentarzach czy taka forma artykułów Wam odpowiada, czy jest dla Was przydatna i czy udało mi się przemycić tu kilka pożytecznych wskazówek.
Piszcie śmiało! Od jakiegoś czasu komentarze na blogu są już otwarte – to znaczy, że nie trzeba się logować do Disqus, aby zostawić swój wpis. Teraz można robić to też anonimowo / jako gość. Tym bardziej gorąco zachęcam!
Opublikowano // Fot. LendingMemo, Dave Dugdale.
No Krzysztofie akurat to zestawienie nie ma nic wspólnego z oszczędzaniem :-). Musisz konkretnie przeanalizować swoje wydatki bo spokojnie można by tam wygospodarować dobre 500 pln. Strasznie ilości wydajesz na jedzenie. Pytanie czy to na jedną osobę czy większą liczbę?. No i wynajem mieszkania. Nie szkoda Ci płacić odstępnego, może lepszy byłby kredyt?.
Cześć Irek,
Wielkie dzięki za ten komentarz! O konkretne analizowanie własnych wydatków właśnie tutaj chodzi :).
Grudzień nie jest typowym miesiącem – w wydatkach na jedzenie widać tu przede wszystkim efekt świąt. Zestawienie styczniowe mam już niemal kompletne i jest tu już nieco lepiej. A i podejrzewam, że w lutym będzie kolejna poprawa.
Choć oczywiście nie mam zamiaru zbytnio bronić tej kwoty – wiem, że jest duża. Ale też o to (i takie komentarze jak Twój) mi chodzi – to dla mnie tym większa motywacja, by te wydatki zmniejszać.
Tylko jeszcze jedno ważne zastrzeżenie – mój budżet to nie jest budżet „oszczędny” w sensie „wyżyłowany”. To budżet „normalny”, trochę „rozleniwiony”. Jest miejsce na poprawę i tę poprawę będę co miesiąc pokazywał wraz z konkretną ścieżką jak te oszczędności osiągam. Taki mam cel :).
I jeszcze jedno – w kwestii „wynajem czy kredyt” można by napisać całkiem sporą rozprawkę. Zresztą, znam kilku blogerów, którzy już całkiem solidnie zajęli się tym tematem :). W mojej sytuacji – wolę wynajem. Nie tylko ze względu na koszty, ale też inne czynniki (np. mobilność, brak stresu związanego z kilkusettysięcznym kredytem na głowie itp.).
Muszę przyznać, ze koszt wynajmu wychodzi Ci całkiem przyzwoity. I Powiedz jak wygląda sytuacja w Trójmieście z cenami mieszkań? Chodzi mi głównie o dzielnicę, w której chciałbyś mieszkać a nie najtańszą. Bo podejrzewam, że przy takim koszcie wynajmu jednak wychodzisz lepiej niż jakbyś miał brać kredyt mieszkaniowy.
To jest wynajem w Sopocie, w bloku. Gdybym szukał czegoś w Gdyni, to pewnie mógłbym nawet taniej, w okolicach 700-800 zł/mies. Podobna powierzchnia, ale gorszy standard i gorsza lokalizacja.
A swoje docelowe mieszkanie „na własność” widzę w Gdyni, patrząc na stronach dewelopera to jest teraz 410 tys. za 68 metrów. Ale do decyzji o własnym mieszkaniu jeszcze mi bardzo daleko.
Taki off topic: w kalkulatorze z sesjami przelewów są będy, bo niektóre banki pozmieniały godiny sesji. Np wychodzące w PKO BP (przed chwila się dowiedziałem) są o 6:00, 11:45 i 14:30.
Dzięki za info, w wolnej chwili zrobię aktualizację. Dam znać.
Uzbierałeś całkiem niezłą sumkę, ale to w końcu był grudzień, więc to wiele tłumaczy: prezenty, jedzenie na mieście, alkohole ;) Uzyskana przez Ciebie kwota jest jednak możliwa do obniżenia. Nie będę się tu rozpisywał gdzie masz szukać oszczędności, bo to Ty wiesz najlepiej, ale mam wskazówkę!!! Też korzystam z UPC, ostatnio poszedłem wypowiedzieć umowę i z abonamentu 118,97 zł zeszli mi na 84,98 zł (35 złotych oszczędności). Fakt, że moja promocja skończyła się jakieś 6 m-cy temu, więc mogłem bez kosztów zrezygnować. Ale było warto. Pozdrawiam Jacek
Hej Jacek,
Sumka jest spora, ale systematycznie będzie się zmniejszać :). W styczniu „efekt grudnia” minął, ale pewnie pojawi się jakiś „efekt stycznia” ;).Dzięki za wskazówki!
Pozdrawiam!
Też bym chciała wiedzieć, czy to, co wydajesz na jedzenie jest za jedną osobę, czy więcej :) Bo brzmi przerażająco. Ja tyle wydaję dla dwóch osób :D
Czasem jedna, czasem dwie ;), a czasem nawet jakiś wspólny obiad z rodziną.
„Jedzenie” to mój główny cel do oszczędności na najbliższe miesiące.
a ja mam trochę inne zdanie niż reszta. nie uważam, żebyś jakoś specjanie dużo wydawał. oczywiście można mniej, bo tak jak mówisz 350 zł za alko to sporo, można samemu obcinać sobie włosy ale w życiu nie chodzi tylko o to, aby oszczędzać wszystko co do grosza. trzeba trochę pożyć! skoro mam odkładasz coś na bok i zostaje Ci jeszcze na przyjemności to ok. stabilizacja, równowaga :)
O, dokładnie to! O tym „zastrzeżeniu” zapomniałem wśród tych wszystkich innych, które wymieniałem w tekście :).
To nie jest budżet, w którym oszczędności są poczynione na wszystkim co się da. Przeciwnie, to budżet, który jest dla mnie typowy.
Wydatki – w ujęciu nominalnym – mogą wydawać się duże, ale:
– zawsze są mniejsze niż przychody
– na każdy zakup mnie stać (i długo pracowałem na to, by osiągnąć poziom zarobków umożliwiający ponoszenie takich wydatków)
– nic nie jest na kredyt
– ten budżet umożliwia mi gromadzenie oszczędności
– większe wydatki (jak tu np. te związane ze świętami, a później w ciągu roku np. oc/ac) są przewidziane z wyprzedzeniem
Co oczywiście nie oznacza, że budżet jest idealny. Miejsce na poprawę zdecydowanie jest – co słusznie wskazali inni, co wskazałem też sam w tekście.
Ale też o to mi chodzi – by te miesięczne raporty były jednocześnie takim zapisem doprowadzania domowego budżetu, który – sam to uczciwie przyznaję – jest trochę za luźny tu i ówdzie, do pożądanego, optymalnego stanu.
Hmm, ja jestem w podobnej sytuacji życiowej, tyle że mieszkam/pracuję w Poznaniu. Nie prowadzę budżetu, ale wydaję o ok. 2 tys. mniej. Fakt nie mam samochodu i poruszam się na miesięcznym (115zł a niedługo 90zł z racji ulgi metropolitalnej). Za wynajem płacę o 100 zł więcej, ale mam praktycznie minimalny czynsz do spółdzielni – 165 zł. Ogrzewanie własne. Średnio wszystkiego za mieszkanie wychodzi 1300-1350 mies. Jem obiady w pracy. Mam je za 10zł (drugie danie i zupa) :-). Ogólnie na jedzenie wydaję nie więcej niż 600-700 zł. Masz tu duże pole do oszczędności. Alkoholu nie piję, więc tu też oszczędzam.
Skąd wiem że wydaję o ok. 2 tys. mniej. Bo mam taki przelew na konto oszczędnościowe w dniu wypłaty, a zarabiam w okolicach Twoich wydatków, a często jakieś stówki zostają na koniec miesiąca (to zależy ile było wyjazdów/imprez). Np. na komórkę i internet wydaję w sumie 38 zł (19+19) w nju mobile. Ciuchy kupuję rzadko, raczej staram się wynosić to co mam, a rozrywka to głównie darmowa (książki), filmów nie oglądam, a w gry nie gram. A książki mam z wcześniejszych zakupów (na Amazonie wydałem 4-cyfrową kwotę w przeciągu 8 lat) i biblioteka.
Sport to bieganie/rower i karta Multisport więc praktycznie bez kosztów.
Generalnie jestem na etapie redukcji rzeczy, kilka kurzących się aparatów fotograficznych i ponad 300 niesłuchanych płyt CD i podobna ilość książek, skutecznie powstrzymują mnie przed jakimkolwiek zakupem. I mam kilka/kilkanaście nie trafionych rzeczy z którymi nie wiem co zrobić. Zawsze mi się one przypominają przed każdym nowym wydatkiem :-)
Myślę, że spokojnie mógłbyś zejść z kosztami. Ja jak napisałem nie prowadzę budżetu, choć były okresy kiedy to robiłem. Po prostu po wypłacie najpierw „płacę sobie” a później żyję za resztę. I staram się jak najwięcej oszczędzić z tej reszty ale bez przesady, bo wiem, że już założoną „sumkę” odłożyłem. To pozwala mi na bufor na nieprzewidziane wydatki czy wakacje w górach (zagranica, schroniska) co bywa dość kosztowne.
Dzięki za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami i liczbami! To doskonale pokazuje jak różne mogą być budżety :). Nawet w podobnej sytuacji życiowej.
Moje średnio-roczne wydatki na mieszkanie są podobne jak u Ciebie – okolice 1400 zł na miesiąc.
Za to mocno rozjeżdżamy się w pozostałych kosztach. Muszę zobaczyć co da się zrobić z abonamentem na internet, ale to kwestia jeszcze miesiąca-dwóch.
Chciałbym umieć tak jak Ty korzystać z rozrywki, którą mam za darmo (lub już dawno temu opłaconą) pod ręką. Nie zawsze mi to wychodzi. Fajnie, że zwracasz na to uwagę – z pewnością będę baczniej przyglądał się teraz kolejnym wydatkom tego typu. Choć już dziś wiem, że kilku koncertów/festiwali w tym roku na pewno nie odpuszczę :).
Wiem, że w moim budżecie na pewno jest jeszcze miejsce na kilkaset lub może nawet cały tysiąc złotych oszczędności. I to nie na zasadzie bezwzględnego ucinania wszystkiego co się da, tylko spokojnej i rozsądnej racjonalizacji kosztów.
To mój cel i stąd między innymi ten raport. Nie wiem czy poradziłbym sobie z tym sam. Motywacja płynąca z komentarzy czytelników i z tego, że wszystkie liczby są publiczne i uczciwe BARDZO mi pomaga :).
Akurat jestem przeciwnikiem obcinania kosztów typu wyjazd, koncert. Uważam, że to najbardziej rozsądny sposób wydania pieniędzy. O wiele bardziej rozsądny niż kupno kolejnej rzeczy, której produkcja pochłonęła nieodnawialne zasoby Ziemi, zajmuje miejsce i generuje odpady zatruwające środowisko. No i wymaga nieustannej uwagi. A doświadczeń i doznań nikt nam nie zabierze i tak naprawdę z czasem satysfakcja z nich jest coraz pełniejsza, inaczje niż z kupna gadżetu. Ja np. nie pamiętam wielu przykrych chwil czy zmęczenia z Dolomitów, ale satysfakcja ze zdobycia szczytów i via-ferrat jest coraz większa. A „kotwice mentalne” w postaci zdjęć i dziennika powodują, że nie mogę się doczekać lata i kolejnego wyjazdu. I natychmiast poprawiają mi humor :-)
Dlatego można obcinać ale rozsądnie tym bardziej że Twoje wydatki się bilansują i to z plusem (jak dużym to Ty tylko wiesz :))
Koncerty to dla mnie jedne z najlepszych przeżyć i najfajniejszych materiałów do wspomnień. Dlatego tutaj nie będę za bardzo odpuszczać :).
Za to jeżeli chodzi o gadżety i inne „materialne” formy rozrywki (książki, gry) to zamierzam solidnie przystopować. Mam do przeczytania całe pakiety BookRage, które leżą i czekają na wolny czas. Nie ma sensu kupować już nic nowego, przynajmniej przez jakiś czas ;).
To, o czym piszesz, bardzo przywodzi mi na myśl minimalizm. Dobrze trafiłem? :)
Dobrze :-) Jestem zwolennikiem minimalizmu szczególnie po wpisach Leo Babauty np. tym http://mnmlist.com/the-true-cost-of-stuff/ (btw. cały blog Leo http://mnmlist.com jest przetłumaczony na polski http://mnmlista.pl)
Ale nie jestem ortodoksem, bardziej konieczność przeniesienia tego wszystkiego przy przeprowadzce powstrzymuje mnie przed gromadzeniem. No i doświadczenie, z wiekiem mam już kilka kotwic i wiem co sprawia mi przyjemność a co nie.
Staram się eksperymentować choć bez przesady, minimalizm stosuje także w innych dziedzinach, np. staram się nie zapychać swojego planu dnia. Można powiedzieć, że wręcz staram się nudzić w wolnym czasie. Czy gromadzić rzeczy wirtualnych = promocje ebooków, bo tu też można popłynąć.
No i pozbyłem się już podejścia, że nowe hobby, np. bieganie = specjalistyczne ciuchy + fancy zegarek + appka + gps + buty + rywalizacja i osiągi. Choć i tu popełniłem błędy, np. idealny aparat foto kupiłem za 3-cim razem :-)
zamiast fotografować tym co mam.
Choć muszę się przyznać, wciąż ciągnie mnie do wydawania i nie jestem tu bez wad. Szczególnie jeśli chodzi o zainteresowania/hobby. Tak to już jest, że np. wiekszość miejsc w sieci poświęconych fotografii pisze o sprzęcie a prawie nikt o zdjęciach. To powoduje nakręcanie pragnienia a reklama dodatkowo to wzmacnia. A na reklamę nikt nie jest odporny i nie da się jej uniknąć. Sztaby ludzi nad tym pracują :(
Ale warto ćwiczyć taką świadomość. Przykładowo prężnie rozwijająca się fotografia mobilna (http://grupamobilni.pl) co jakiś czas powoduje, że myślę o zakupie pierwszego smartfona. Ale odczekanie oraz kwestie dlaczego do tej pory nie mam smartfona przeważają i nie kupuję go :-). Choć nie zawsze jest to takie proste, szczególnie przy mniejszych kwotach = książka.
Pozdrawiam
Tomek
To podejście też było mi bliskie jeszcze parę lat temu. Czytałem Babautę, a także to, co pisał kiedyś Ev Bogue zanim kompletnie odleciał ;) (tzn. przede wszystkim http://www.farbeyondthestarsthearchives.com/). Do tego stopnia, że zacząłem aktywnie pozbywać się rzeczy rozdając np. swoje książki znajomym lub nieznajomym ;).
Ale potem jednak trochę odpuściłem. Odpuszczanie doprowadziło do rozleniwienia i jednak mniejszej kontroli nad tym, co kupuję i czy aby na pewno jest to najbardziej optymalna i potrzebna opcja. Części takich zakupów na pewno żałuję.
Co oczywiście nie oznacza, że wszystko było nietrafione. Z wielu rzeczy jestem zadowolony. Problem w tym, by znaleźć złoty środek i nie przeginać w żadną ze stron.
Ev często odlatuje :-) Aktualnie próbuje ze wszystkich zrobić administatorów swoich własnych VPS-ów i operatorów własnych serwerów pocztowych :). Wciąż go śledzę i jestem ciekawy kolejnej zmiany, hehe.
Pamiętam Twoją akcję z książkami i żałuje, że porzuciłeś revolutionofman :(. Masz dobry warsztat i ciekawie piszesz, szkoda że go usunąłeś (jest web archive ale to nie to samo).
Acha, zapomniałem dodać, że nie uważam, że mój poziom wydatków jest idealny a Twój nie. Po prostu mi najbardziej odpowiada, jest ze mną najbardziej spójny i właściwie nie myślę o nim. Wydaję wręcz nawykowo, a dbam tylko o to żeby poziom dochodów „nadążał” za wzrostem cen. No i on jest adekwatny do aktualnej sytuacji więc trudno go porównywać. I po prostu dobrze się z nim czuję, a to myślę jest w tym wszystkim najważnejsze. Bo nie ma nic gorszego od działania wbrew sobie.
Dokładnie tak jak piszesz – nic na siłę. U mnie jest tak, że w ostatnich miesiącach mój poziom wydatków faktycznie przestał mi odpowiadać i chcę coś z tym zrobić.
Liczę, że publikowanie moich starań ku temu tu na blogu przyniesie korzyść i mi (mniejsze koszty) i czytelnikom (konkretne działania i sprawozdanie z ich efektów).
Nie będę się rozpisywał za głęboko na temat poszczególnych kwot w Twoim budżecie, powiem Ci tylko, że wbrew pozorom nie wydajesz na fast foody tak dużo! Oczywiście wszystko zależy od tego co kupujesz: czy jest to kebab za 10-11 zł (wtedy 13 wypadów na takie jedzenie to sporo) czy może kubełek w KFC za ~30zł (wtedy 4 takie kubełki w miesiącu to mało) i tu bym się dokładniej przyjrzał. Ja w grudniu fast fooda zaliczyłem 7 razy (pizzę zamawianą do domu też to zamawiam) na kwotę 162,25zł. I nie uważam tego za przesadzę (zdarzyło mi się też w tej kwocie płacić za hamburgera osoby towarzyszącej ;) ). Natomiast zerknij czemu masz tak duże wydatki na jedzenie w domu. Co prawda grudzień mało reprezentacyjny (bo w końcu trzy dni jadłem u rodziców ;) ) ale jak zerknąłem to w 2014 roku jedzenie w domu (a też mieszkam sam) wydawałem max 720zł, a zazwyczaj ta kwota oscylowała w granicach 500-600zł/m-c. Możliwe, że po prostu gdzieś przepłacasz na jakiś często kupowanych produktach…
Wnioski ogólnie masz dobre :) U mnie prezenty przy podsumowaniu rocznym okazały się sporym zaskoczeniem pod względem kwoty. I z mocnym postanowieniem ograniczenia tej kategorii w roku 2015 – pomimo, że lubię wręczać prezenty i że w tym roku mam 4 nadprogramowe śluby ;)
Wiesz, moją docelową kwotą przy fast foodach jest 0 zł :). Dla dobra portfela i diety. W styczniu się nie udało (choć krok w dobrą stronę będzie już widać), więc może w lutym.
Jeżeli chodzi o wydatki na jedzenie ogółem (w domu, na mieście, ff), to myślę, że mogę się zamknąć w okolicach 750-800 zł miesięcznie. Do 500-600 zł raczej nie zejdę. Grudzień był ekstremalnie mało reprezentatywny pod tym względem. Styczeń jest bardziej typowy i to będzie moja podstawa do planowania wydatków w tym segmencie :).
A co do różnych zaskoczeń, to fakt, w każdym budżecie takie niespodzianki mogą się od czasu do czasu zdarzyć ;).
ja 500-600zł to mówię o jedzeniu w domu, nie ogólnie :) fast foody u mnie pełnią najczęściej rolę awaryjną, również jedzenia w trakcie podróży i kebaba po imprezie ;)
O właśnie! Po tych wszystkich komentarzach miałem kolejną refleksję na temat wydatków na jedzenie i w szczególności fast food. I myślę, że jest tu istotna korelacja między podróżami służbowymi i wydatkami na fast food. Jak jestem w w delegacji to zawsze w biegu i nie mam czasu na stołowanie się w restauracjach. Przy tak napiętych harmonogramach jedyną opcją na obiad jest zjedzenie czegoś „na szybko”.
I to na pewno miało wpływ na wysokość wydatków na fast food.
I tak sobie myślę, że właśnie o to mi chodziło. O takie wnioski i łączenie różnych danych. Jak tylko patrzę na swoje miesięczne zestawienia, to takich rzeczy często nie widzę. Ale jak mam to pokazać publicznie i opisać na blogu, to jest zupełnie inaczej i na więcej rzeczy zwracam uwagę. Super!
Więc jeżeli o mnie chodzi, to ten raport już zaczyna fajnie spełniać swoją rolę. Mam nadzieję, że w przypadku Czytelników również :).
Cześć Krzysiek,
Raport i jego analiza bardzo ciekawa. Podobnie jak kilka osób wcześniej wydaje mi się, że masz bardzo wysokie koszty wynajmu. Nie znam jednak cen Trójmiasta, więc nie chce tu wchodzić w dyskusję. Podejrzewam, że sam wiesz gdzie Ci najlepiej, aczkolwiek po sobie wiem, że czasem kupuje sobie rzeczy lepsze niż mi w rzeczywistości potrzebne.To chyba takie wygodnictwo u mnie. Jednak prawda jest taka, że na największych kwotach najłatwiej zaoszczędzić. Druga sprawa to wydaje się, że oprócz internetu powinno Ci sie udać obniżyć koszty za telefon. Ktoś wspominał już o nju mobile – 39zl/m-c, chyba warte rozważenia u Ciebie. Pozdrawiam
Hej Marcin,
Właśnie z tego co widzę, to w kwestii kosztów wynajmu nie ma tu konsensusu. Są głosy za tym, że drogo i lepiej kredyt, a są też takie, że są całkiem rozsądne :). Percepcja cen bywa bardzo różna!
Nawiążę też na moment do kupowania lepszych rzeczy niż rzeczywiście potrzebne… Tu też mam czasem tak, że jeżeli chodzi o różne rzeczy (głównie gadżety) to jestem maksymalistą. Muszę mieć topowy model albo taki, którego stosunek jakości do ceny jest optymalny. O coś takiego Ci chodziło? :)
Dzięki za polecenie nju mobile. Tak, jesteś już kolejną osobą, która poleca tę ofertę, więc tym bardziej chętnie się z nią zapoznam.
Czekam na dalsze artykuły z tej serii, fajnie pokazujesz co dalej robić z prowadzonym budżetem domowym. :) trafilem tu od Zbyszka z Appfunds i ode mnie idzie zapis ja newsletter i czekam na więcej takich wpisów :)
Cześć Michał,
Fajnie, że tu trafiłeś :). Nie zapomnę podziękować Zbyszkowi! A kolejny artykuł z tej serii – z raportem wydatków za styczeń – pojawi się tu na pewno już w przyszłym tygodniu.
Pozdrawiam!