Życie dziwnie się toczy w 2020 roku. COVID pokrzyżował mi wiele planów, a część spraw wywrócił kompletnie do góry nogami. Niby powinienem mieć teraz więcej czasu na pisanie i utrzymywanie bloga, ale coś nie mogę się za to zabrać. A próbuję codziennie.
Przez tę niepewność, która mi ostatnio towarzyszy, brak stabilizacji i — nie będę tego ukrywał — lęk o przyszłość, trudno jest mi się skupić na pracy twórczej.
Zresztą, nie tylko z blogiem tak mam. Fotografia, niegdyś moja pasja (na tyle, by wywoływać czarno-białe filmy w łazience przez pół nocy), dziś cierpi podobnie. Nie potrafię wyjść z domu z aparatem by beztrosko robić zdjęcia. Coś mnie blokuje (i to nie tylko fakt, że w czasie pandemii lepiej jak najmniej wychodzić z domu).
Próbuję się jakoś wygrzebać z tej dziury. Być może tekst z listą rzeczy, które mnie ostatnio jakoś pozytywnie poruszyły, będzie dobrym początkiem. Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć za złe, że ten wpis jest bardziej dla mnie niż dla Was. Z góry dziękuję za zrozumienie!
Zettelkasten
Pod tą dziwnie brzmiącą nazwą kryje się coś, co mnie ostatnio inspiruje.
Wierzę, że utrzymywanie i rozbudowywanie swojej osobistej „bazy wiedzy” to coś niezwykle pomocnego w życiu. Nauczyłem się nie ufać własnej pamięci, więc ważne informacje przechowuję w formie cyfrowej — najczęściej w aplikacji do notatek. Zrobiła się z tego całkiem spora kolekcja przydatnych narzędzi, ciekawych artykułów, inspirujących cytatów, osobistych notatek, ważnych dokumentów, i mnóstwa innych, mniej-lub-bardziej losowych rzeczy.
Konto w Evernote mam od stycznia 2011 roku. W międzyczasie przerzucałem się też między różnymi innymi programami z tej kategorii: OneNote, Bear, Notatki Apple. Z żadnego nie byłem w 100% zadowolony.
Wszystkie te aplikacje opierają się przede wszystkim na hierarchii. Foldery i podfoldery, czasami tagi. Notatki siedzą w swoich osobnych kategoriach, przez co trudniej jest odkryć mniej oczywiste połączenia między poszczególnymi zapiskami.
Zettelkasten wyrzuca tę sztywną hierarchię przez okno. To system tworzenia i organizacji wiedzy opierający się na dwóch głównych założeniach:
- Każda notatka powinna dotyczyć tylko jednej rzeczy, ale tę jedną rzecz powinna opisywać w wyczerpujący sposób.
- Każda nowa notatka powinna być jakoś połączona z co najmniej jedną już istniejącą notatką.
I te linki między notatkami to właśnie klucz.
Evernote czy OneNote wprawdzie pozwalają na tworzenie linków do notatek, ale te połączenia działają tylko w jedną stronę. To znaczy, linkowana notatka nie wie, że jakaś inna do niej kieruje. Programy oparte o system Zettelkasten, takie jak Obsidian (darmowy) czy SuperNotes (freemium; rejestrując się z kodem 56eeFH dostaniecie 20 dodatkowych kart w darmowym planie), rozwiązują ten problem: każda notatka pokazuje backlinki, czyli listę wpisów, które do niej linkują. Robi się więc z tego taka twoja osobista Wikipedia.
Co więcej, tę siatkę połączeń można zwizualizować w postaci grafu. Sam dopiero zaczynam pracę z Zettelkasten, ale tak wygląda moja sieć połączeń w Obsidian:
Przekonuje mnie to. Wiedza to nie jest coś, co można precyzyjnie upakować do osobnych przegródek. To system połączonych w różnoraki, często nieoczywisty sposób informacji. I to właśnie na tych połączeniach, a nie wewnątrz pojedynczych notatek, dzieją się najciekawsze rzeczy — to tam pojawiają się nowe pomysły i odkrycia.
Więcej informacji o Zettelkasten znajdziecie tutaj:
- Po polsku: Zettelkasten – jak robić wartościowe notatki
- Po angielsku: Zettelkasten — How One German Scholar Was So Freakishly Productive
Surface Duo
A skoro już o notatkach mowa, to moją uwagę zwrócił ostatnio Surface Duo. Nowy telefon od Microsoftu, który wygląda jak kieszonkowy notatnik. Dwa ekrany, rysik, zaawansowany multitasking. Duo wydaje się być stworzony do szybkiego robienia notatek.

Jedną z podstawowych zasad Getting Things Done, a także innych systemów produktywności, jest to by zapisywać gdzieś zadania/pomysły jak najszybciej. Tak, by nie obciążać własnej pamięci i móc zaangażować swój cały aparat poznawczy w to, co robisz w danej chwili. A dygresje, różne nowe pomysły, nagłe przypomnienie sobie o praniu do odebrania z pralni dziś wieczorem — lądują jako notatki w twoim osobistym inboxie, do przetworzenia później.
W tych wszystkich nowoczesnych gadżetach denerwuje mnie to, że one wcale nie ułatwiają trzymania się takiego systemu. By szybko zapisać luźną notatkę muszę teraz:
- odblokować telefon
- wrócić do ekranu głównego z aplikacji, którą akurat miałem wcześniej otwartą
- otworzyć OneNote
- przejść przez strukturę katalogów na najwyższy poziom i odnaleźć mój inbox
- stworzyć nową notatkę i zacząć stukać w klawiaturę na ekranie
To za dużo kroków, by zanotować coś w pośpiechu.
I teraz tak sobie myślę, że z Duo mógłbym na prawym ekranie zawsze trzymać otwarty OneNote, tak aby przy każdym uruchomieniu telefonu mieć swój elektroniczny brudnopis od razu pod ręką.
Albo czytając książki czy artykuły — tekst po jednej stronie, notatki po drugiej.
Ależ byłoby przyjemnie, gdyby taki workflow był możliwy.

Gdybym nie był tak zanurzony w ekosystem Apple (Duo pracuje na Androidzie, a jako urządzenie Microsoftu, naturalnie najlepiej integruje się z Windowsem), to Duo pewnie byłby moim kolejnym smartfonem. Ale nie narzekałbym, gdybym dostał go jako telefon służbowy… 😉
Bety iOS 14 i iPadOS 14
Skoro już o ekosystemie Apple mowa — ostatnio zainstalowałem nowe bety i(Pad)OS 14. I tak jak nowy system raczej nie wprowadza żadnych większych rewolucji na iPadzie (ot, widżety wyglądają teraz trochę inaczej), to czternastka zupełnie zmieniła to, jak korzystam ze swojego iPhone’a.
A to za sprawą możliwości ukrycia ekranów startowych i przeniesienia rzadziej uruchamianych aplikacji do App Library. Dodaj do tego widżety na ekranie domowym i masz coś, co zachowuje się jak zupełnie nowy telefon.

Mój ekran domowy wygląda teraz całkiem inaczej niż na iOS 13 i wcześniejszych. Przedtem miałem aplikacje uporządkowane w katalogi i rozmieszczone na co najmniej dwóch ekranach. Dziś mam tylko jeden pulpit — z widżetami i kilkoma ikonami aplikacji, z których korzystam najczęściej (okazjonalnie nowe appki, które testuję, tymczasowo lądują na drugim ekranie). A jeśli chcę uruchomić jakąś inną, to korzystam z wyszukiwarki Spotlight lub szukam w App Library.
Wydaje mi się, że to zmiana na lepsze.
Tylko nie odbierzcie tego, jako zachęty do zainstalowania bety na swoim głównym telefonie! To rzadko kiedy dobry pomysł.
Canon EOS Webcam Utility
A skoro już mowa o urządzeniach, z których korzysta się zupełnie inaczej po aktualizacji software’u, to muszę bardzo pochwalić Canona. I choć, tak jak wspomniałem wyżej, nie wychodzę ostatnio za często z domu ze swoim EOS R, to i tak korzystam z niego teraz bardzo często.
Ale nie jako z aparatu fotograficznego — a jako z kamery internetowej. Canon wypuścił jakiś czas temu oprogramowanie, które umożliwia rozpoznanie aparatu przez komputer jako webcam.
W ostatnich tygodniach wykonuję po kilka wideorozmów dziennie i skok jakości obrazu, w porównaniu do wbudowanej kamerki, jest niesamowity. Dawno nie dostałem tylu komplementów na temat tego, jak wyglądam 😉.
Linki:
No i to by było na tyle. Dobrze jest w końcu coś napisać i opublikować na blogu 🙂.
Trzymajcie się.
👋 Krzysztof
Niedawno skończyłem przenosić swoje notatki do Notion, a też byłem wiernym fanem Evernote niemal od początku jego istnienia i tego kroku nie żałuję.
Straszna szkoda, że Evernote tak powoli się rozwija. Wiem, że pracują nad nową wersją aplikacji (i to od DŁUGIEGO czasu), uczestniczyłem nawet w becie desktopowej wersji… i nie spodobało mi się to, co widziałem. W wielu miejscach był to regres w stosunku do obecnej wersji. Notion, Obsidian, Roam, OneNote, czy nawet Bear oferują obecnie o wiele więcej.
To tak właśnie nieraz bywa, że jak się ma niby więcej czasu to mniej się produkuje – bo przecież jakby co to wezmę się za to później, mam zapas czasu ;-). Ja ogólnie już od dłuższego czasu staram się właśnie nie popadać w jakieś stany lękowe w związku z koronawirusem.
Na początku oczywiście było sporo stresu, jak temat był „świeży i nieznany w Polsce”, Teraz po prostu staram się jakoś przesadnie nie panikować. Oczywiście jak nie muszę to nie wychodzę, zachowuję wszelkie środki ostrożności, itp. Ale w swoich działaniach staram się unikać paniki i lęku, a bardziej zamieniam je na zachowawczość i próbę przygotowania się na ewentualne niespodzianki.
I tak oto sam się zainspirowałem do działania, i wyszedł z tego wpis: https://sposobnafinanse.pl/jak-zrobic-zapasy-na-trudne-czasy/ . Oparty na próbie bycia zaradnym w momencie, gdy dzieciaki znów ruszyły na naukę stacjonarną ;-).
Patrząc na recenzje, które się ostatnio ukazay na temat Surface Duo, mogę teraz z pewnością stwierdzić, że to nie będzie mój następny telefon :). Być może w kolejnej generacji, gdy już uporają się z bugami i doszlifują design